wtorek, 14 sierpnia 2007

Najsłabszy uczeń

Doprawdy nie mam pojęcia w jaki sposób Marcinowi Żmudzie udało się znaleźć w przedostatniej klasie liceum. Co rok ledwie dopuszczający ze wszystkich przedmiotów, z języka polskiego również. Nie wyrózniał się niczym, może tylko wzrostem. Był wysokim, osiemnastoletnim, krótko obciętym ciemnym blondynem, trochę nieśmiałym i tak jak już wspomniałam, nie należał do orłów jeśli chodzi o naukę.. Właściwie przechodził z klasy do klasy tylko dlatego, że nie sprawiał kłopotów wychowawczych i ogólnie był "bezproblemowy". Dlatego wszyscy przymykaliśmy oko na jego kolejne jedynki i zawsze na koniec roku dostawał ocenę 2. I zawsze co roku ta sama historia. Marcin Żmuda pojawia się przede mną i pyta :
- Pani profesor, czy nie dałoby sie coś zrobić z tymi ocenami ?
- A co ja mam z nimi zrobić Żmuda? - pytałam
- Noo, nie wiem. Głupio mieć pałę na koniec.
- To prawda. Bardzo głupio. Ale ty zawsze sobie to uświadamiasz na tydzień przed konferencją Żmuda!
- Ale pani profesor .... - znałam na pamięć te jego "ale pani profesor". I nawet teraz wiedziałam, co za chwilę powie.
- No bo pani profesor ....
- Jak zwykle nie masz nic na swoją obronę - powiedziałam tym razem. Co roku to samo. Myślę, że przyda ci się poprawka, na rok przed maturą niech to będzie dla ciebie ostrzeżenie.
Stał nade mną jak cielę i usiłował mnie przebłagać. Byłam zdenerwowana i zmęczona upałem.
- Ale pani profesor, to może pani mnie przepyta!
- I mam uwierzyć, że umiesz cokolwiek?
- Nooo, coś tam pamiętam ....
- świetnie Żmuda - zgodziłam sie w końcu, ale raczej tylko po to by mu udowodnić jakim jest gnojkiem. Pracowałam w szkole już 11 lat i znałam ich zagrywki. Przedstaw mi więc problematykę "Lalki" Bolesława Prusa ....
Tak jak myślałam - Marcin Żmuda rozglądnął się dookoła, przebrał kilka razy nogami ( na których zawsze nosił luźne bojówki ), wydobył z siebie kilka odgłosow typu " yyyyyy" , " noooo", " więęęc" - i zamilkł na dobre. Czekałam uparcie, milcząc, a on sterczał nade mną. Minęło kilka minut takiego kłopotliwego milczenia, gdy podniosłam głowę na niego i zanim powiedziałam :
- No więc widzisz jak jest Żmuda!
spostrzegłam, że jego wzrok szybko uciekł z .... mojego dekoltu, w inną stronę. To był upalny dzień, więc pozwoliłam sobie włożyć bluzeczkę z dużym dekoltem. Nie sądziłam jednak, że moje piersi mogą wzbudzić zainteresowanie mojego ucznia.
- Czekam na odpowiedź - powiedziałam stanowczym głosem, udając, że uzupełniam dziennik, a kątem oka zerkając na chłopaka. A jednak się nie myliłam. Ten gnojek gapił się na moje cycki. Muszę przyznać, że mimo moich 37 lat, moje piersi wciąż są jędrne i apetyczne. Wtedy przyszła mi do głowy bardzo głupia i niepedagogiczna myśl. "Zabawię się trochę z tym gnojkiem" - pomyślałam i wciąż "czekając na odpowiedź", zbliżyłam swój długopis do ust, delikatnie muskając nim wargi i oblizując go niby przypadkiem. Chłopak przełknął ślinę, nie wiedząc co ma zrobić z oczami. Zapragnęłam go podniecić, choć może to głupie, bo móglby być moim synem, ale ta jego ofermowatość i nieuctwo podziałały na mnie w jakiś dziwny, niewyjaśniony sposób.
- Patrzysz na moje piersi? - zapytałam mimochodem
Zaczerwienił się i próbował się tłumaczyć :
- Przepraszam pani profesor,no bo.... ten....
- Podobają ci się?
- Ale pani profesor ....
- Odpowiedz przynajmniej na jedno moje pytanie - powiedziałam stanowczo
- Dobrze pani profesor ....
( Czuł przede mną respekt, bał się, wiedziałam, że jest pod moją całkowita kontrolą i to mnie podnieciło )
- No więc... podobają ci się?
- Bardzo, pani profesor...
Teraz dopiero, spoglądając na niego dokładnie, zauważyłam, że jego luźne bojówki wypełnia w kroku coś bardzo pokaźnego. Dostrzegł moje spojrzenie i zaczerwienił sie znowu.
- No to może ja już pójdę pani profesor - powiedział, zbliżając sie do drzwi i próbując ukryć swój pokaźny wzwód. Może przyjdę jutro albo innym razem....
Uśmiechnęłam się znacząco, wstałam z krzesła i podeszłam do niego
- Chyba nie zamierzasz teraz wyjść na korytarz z czymś takim w spodniach, co?
- O ranyyy - Marcin schował twarz w dłoniach. Ja przepraszam, to tak samo, ja ....
- Nie masz za co przepraszać - powiedziałam, to się zdarza. Miło mi, ze ci się podobam. Nie sądziłam, że mogę tak podziałać na takiego młodego chłopca. Zamknij drzwi na łucznik - poleciłam. Lepiej niech nikt nie zobaczy ... tego ....
Chłopak, w dalszym ciągu zawstydzony wykonał moje polecenie.
- Podejdź do mnie Żmuda, może jednak coś się da zrobić z twoimi ocenami
Chłopak podszedł nieśmiało do biurka, przy którym usiadłam. W jego spodniach wciąż znajdował się coraz pokaźniejszy "namiot".
- Składnia. Pamiętasz lekcje o budowie zdań ?
- Yyyy, noo coś tam jarzę ...znaczy się pamiętam ...
- Umówmy się tak Żmuda - ja ci zadam pytanie, a ty odpowiesz mi na nie zdaniem złożonym, to twoja ostatnia szansa!
- Nooo, dobrze, pani profesor - powiedział, wciąż próbując zasłaniać rękoma swój krok
- Cieszę się bardzo Żmuda. Pytanie pierwsze. Czy mogłabym prosić byś zbliżył się do mnie?
- Ale pani profesor .....
- Odpowiadaj na pytanie!
- Tak... oczywiście!
- ¬le! - krzyknęłam prawie, miałeś odpowiedzieć zdaniem zlożonym!
- Dobrze... no więc...yyy.... Pani profesor może o to poprosić a ja wykonam jej polecenie!
- świetnie - widzę, że jednak czasem coś wyniesiesz z lekcji. No więc podejdź blizej, tak jak obiecałeś.
Chłopak bardzo sie speszył ale wykonał polecenie. Miałam go teraz bardzo blisko siebie, a ponieważ był wysoki, jego krok z potężnym wzwodem, znajdowal się mniej więcej na poziomie mojej szyi.
- Pytanie drugie. Odpowiesz na nie równoważnikiem zdania, zrozumiano?
- Chyba takkk....
- No więc - Czy mógłbyś nie trzymać rąk z przodu, tylko złożyć je z tyłu?
- Takkk...to znaczy ....
- Równowaznik zdania!
- Tak jest!
- świetnie. A więc zrób o co prosiłam.
Marcin z wielkim zażenowaniem złożył ręce z tyłu. Patrzyłam teraz na prężącą się zawartość jego bojówek.
- Pytanie trzecie. Odpowiesz na nie zdaniem twierdzącym, rozumiemy się?
- Tak, pani profesor
- Pytanie trzecie brzmi - czy mogę GO dotknąć?
- Ale pani profesor..... - chłopak nerwowo się zaśmiał
- Zdanie twierdzące Żmuda!
- Tak, może pani profesor.... dotknąć.....
- To nie jest pełne zdanie, nie podoba mi się.... podaj określenie do czasownika dotknąć! Czego moge dotknąć?
- Tak, może pani profesor dotknąć...... mojego....
- Żargon! Chcę żebyś teraz w określeniu użył wyrażenia żargonowego....
- Znaczy się mam przeklinać?
- No, jak wy GO tam nazywacie?
- Ale pani profesor ...
- No dalej Żmuda, to twoja ostatnia szansa!
- Yyy... kutas? pała....
- Jak jeszcze?
- Szpong... baton ...drut ....laska ....
- Sformułuj zdanie
- Więc ...yyyy... tak, może pani profesor dotknąć ... mojej... pały....
- świetnie Żmuda! - odparłam i..... ujęłam w dłoń, to, co rozpierało spodnie temu osiemnastolatkowi.Poczułam pod palcami coś bardzo pokaźnego i twardego. "Do diabła - pomyślałam, ten chłopak musiał stać w kolejce po kutasa, kiedy rozdawali rozum".
- Ale pani profesor - zaśmiał się nerwowo Marcin, przecież tak nie można ...
Zacisnęłam mocniej palce na zawartości jego spodni :
- Ja decyduję co moża a czego nie, Żmuda! Zrozumiano?
- Tak jest!
Zaczęłam teraz masować jego pałę przez spodnie, całkiem już odważnie. Czułam, że musi być bardzo imponująca.
- Jest duży, Żmuda ... bardzo duży....
- Nooo, chyba tak - uśmiechnął się nieśmiało chłopak
- Nie przypuszczałam, że akurat ty możesz mieć coś... takiego ...
- To jak będzie z oceną pani profesor? - zapytał chłopak wykorzystując nietypową sytuację
- To zależy wyłącznie od ciebie - odpowiedziałam takim tonem, aby zrozumiał o co mi chodzi
- To znaczy? Co mam zrobić ....
- Ty naprawdę jesteś jakiś opóźniony Żmuda - zdenerwowałam się i szybkim, zdecydowanym ruchem rozpięłam guziki jego spodni i włożyłam rękę do srodka, chwytając mocno jego twardą jak pień pałę
- Ale pani profesor, tak nie .....
Nie zdąrzył dokończyć zdania, gdy moja dłoń wyciągnęła na powierzchnię, to, co ukrywał w swoich bojówkach Marcin Żmuda. Widok był doprawdy imponujący. Ten chłopak nosił w slipach prawdziwego smoka. Musiał mieć z 19 lub 20 cm, był gruby, trochę zwężał się ku górze i stał niemal pionowo, wyginając się do góry. Chwyciłam go mocno i zaczęłam bardzo powoli masturbowac, przyglądając sie z bliska. Delikatnie obsunęłam napletek, duża, płaska i lśniąca główka ukazała się w całej swej okazałości.
- Chcesz tego Żmuda? - zapytałam zaciskając dłoń na jego kutasie i patrząc mu w oczy - odpowiadaj pełnym zdaniem!
- Ale ...
- Pełne zdanie!
- Tak, chcę tego, pani profesor!
- Nie podoba mi się to zdanie, odpowiedz pełnym zdaniem złożonym!
- Yyyyyy .....
- Czego chcesz, Żmuda?
- Bardzo chcę, aby pani profesor ....zrobiła .... mi ....
- Żargon, użyj wyrażenia żargonowego!
- Bardzo chcę aby pani profesor zrobiła mi loda - wymamrotał jednym tchem
Wtedy nagle i bez słowa, chwyciłam jego kutasa mocniej , włożyłam do ust, i zaciskając na nim swoje wargi zaczęłam obciągać. Robiłam to sprawnie, mocno trzymając tę osiemnastoletnią pałę u nasady, zacisnąwszy na niej usta, szybko poruszałam głową w górę i w dół. Chłopak patrzył zdumiony tym, co się dzieje. Był spięty przez długą chwilę, ale gdy zaczęłam obciągać coraz szybciej, jęknął tylko :
- Ooooo, spooookooooo - i zupełnie sie rozluźnił.
Wtedy jedną ręką chwyciłam mocno za jego tyłek, i przycisnęłam do siebie. Drugą dlonią masturbowałam pałę osiemnastolatka, jednocześnie obciagając coraz szybciej. Chłopak zaczął cicho jęczeć, a moje tempo stało się wręcz kosmiczne. Chłopak nagle zesztywniał, jęknął i wtedy poczułam, że moje usta zalewa fala gorącego, gęstego płynu. Połknęłam jedną porcję, gdy zaraz nadeszła następna. Ten gnojek strzelał jak z katapulty. Trzy całkiem obfite strzały - tego się nie spodziewałam.
- Zaskoczyłeś mnie Żmuda - powiedziałam wycierając usta, taki niepozorny, nieśmiały chlopak, zawsze w ostatniej ławce, a tu - proszę....
- A co będzie z moją... oceną, pani profesor ?
- Ze zdaniami sobie poradziłeś, więc mogę ci postawić ocenę dopuszczający!
- Dziękuję pani profesor! - ucieszył sie Marcin, zapinając spodnie
- Ale ....
- Tak?
- Myślę, że mogłabym postawić ci jeszcze wyższą notę ...
- Ale... pani profesor... mi starczy dopek!
- Tylko tyle masz ambicji Żmuda? Wybierasz się na studia, a zadawala cię ocena dopuszczający w klasie przedmaturalnej?
- No... ale ja nie umiem na więcej pani profesor ....
- A to akurat ja stwierdzę - powiedziałam, uśmiechając się i wskazałam mu palcem moje, uprzątnięte w międzyczasie z papierów biurko - pakuj się na biurko!
- Ale... pani profesor ...
- Nie chcę słyszeć sprzeciwu Żmuda, kładź się bo pomyślę, że brak ci ambicji!
Chłopak patrząc na mnie z niepewnością, wskoczył na biurko i usiadł na nim. Chwyciłam jego głowę i wpakowałam swój język do jego ust. Uwięziony i nie mający innego wyjścia, zaczął poruszać ustami, oddając pocałunek. Poczułam jego język w swoich ustach.
- Chcę cię dosiąść Żmuda... przekonać się ile naprawdę potrafisz .... - szepnęłam, jednym ruchem uwalniając z dekoltu moje piersi.
Wyskoczyły z niego, prosto przed oczy ucznia.
- Kładź się - popchnęłam go tak, że leżał teraz na biurku.
Dłonią sięgnęłam do jego kroku i poczułam, że jego olbrzym już był prawie gotowy do jazdy. Wyciagnęłam go z rozporka i kilkoma ruchami doprowadziłam do szczytowej formy. Patrzył na to z kretyńskim uśmiechem niedowierzania. Taki sam uśmiech miał na twarzy, gdy wkładałam na jego potężnego gwinta, prezerwatywę, wyciągnięta z kieszeni.
- Spisz się teraz Żmuda - powiedziałam surowym tonem, i pamiętaj, że walczysz o ocenę!
Wspięłam się po krześle na biurko i już za moment, wbijałam się na pal, leżącego na nim osiemnastolatka. Wszedł we mnie gładko i głeboko. Usadowiłam się na nim wygodnie, po czym zaczęłam, z początku bardzo powoli, poruszać biodrami. Było dobrze. Poczułam, że to doskonała pozycja dla mnie i dla młodzika. Więc ruszyłam z kopyta i od razu wpadłam w rytm. Zaczęłam poruszać tyłkiem dookoła, jednocześnie lekko podskakując na chłopaku. Jęczał, było mu dobrze. Więc zwiększyłam tempo. Moje cycki podskakiwały miarowo. Ten młody kutas przyprawiał mnie o spazm całego ciała. I on pewnie nie spodziewał się, że pani profesor przed czterdziestką jest w stanie tak dobrze go zerżnąć. Pot spływał z mojego ciała gdy bez opamiętania wbijałam się na pal mojego ucznia. Raz-raz-raz - mój tyłek uderzał o jego jajka. Kiedy zaczęliśmy dochodzić, włożyłam swój język raz jeszcze do jego ust i kilkoma mocnymi ruchami bioder doprowadziłam nas do finału. Moja cipka spływała sokami. Marcin jęknął i wypuścił z siebie kolejną, wielką porcję nasienia.
- Nie jesteś taki najgorszy Żmuda, powiedziałam mu, ubierając się. Przed maturą powalczysz o ocenę dobrą, lub bardzo dobrą, mam nadzieję!
- Postaram się, pani profesor - powiedział Żmuda, który po swoim wyczynie znów powrócił do swojej ślamazarności. Aaaa, co z moją oceną ?
- Myślę, że zasłużyłeś na dostateczny!
- Dziękuję pani profesor, jest pani naprawdę spox! - ucieszył sie osiemnastolatek i zabierając swój plecak, wyszedł z klasy.
A ja przed opuszczeniem swojej klasopracowni, dokonałam jeszcze jednego wpisu w dzienniku. Wpisałam Żmudzie ocenę celującą. W rubryce : aktywność.

Brak komentarzy: